Dr Paweł Grzesiowski: W poszukiwaniu antyspołecznego kompromisu

Na portalu Pulsmedycyny.pl ukazał się 27.06.2012 roku bardzo elokwentny i dyplomatyczny tekst pt. „W poszukiwaniu kompromisu”, który pod tytułowym „kompromisem” kamufluje przymus szczepień dzieci i młodzieży w formie „delikatnych bodźców dyscyplinujących”. Nazwanie ich „inną niż ustawowy obowiązek formułą” to profesjonalny zabieg marketingowy dr Pawła Grzesiowskiego, który wielokrotnie już opowiadał się przeciwko przymuszaniu do szczepień w dzisiejszej formie (upomnienia, grzywny, groźby odebrania praw rodzicielskich), a w zamian za to wprowadzeniem innych środków przymusu, takich jak „miękkie ograniczenia administracyjne”, czyli wymaganie szczepień przy zapisywaniu dziecka do żłobka, przedszkola, czy szkoły (zob.: Dr Paweł Grzesiowski: Zniesienie obowiązkowych szczepień ochronnych?).

Zwróćmy uwagę na motywację dr Pawła Grzesiowskiego (jak i wielu wakcynologów i urzędników związanych ze zdrowiem publicznym) do wprowadzenia nowych form przymusu do szczepień:

„Szczepienia populacyjne powinny być obowiązkiem obywatelskim, ale grzywny za nieszczepienie uważam za anachronizm. Z drugiej strony, jeśli szczepienia ochronne zostaną wyłącznie do decyzji pacjentów, to osłabimy bezpieczeństwo całego społeczeństwa. Szczepienia populacyjne zapewniają kontrolę chorób zakaźnych w całej populacji.”

Powyższe stwierdzenie nie odnosi się do szczepień dzieci, ale do wizji nowego systemu szczepień, w którym zostaną wprowadzone przymuszające bodźce dyscyplinujące obywateli rezygnujących w całości lub w części ze szczepień proponowanych w modyfikowanym co rok harmonogramie inspektora GIS – najpierw rodziców, a potem pozostałych grup społecznych (zob. zmiany w obowiązującej ustawie). Zarówno historia jak i obecne nastawienie obywateli polskich do szczepień pokazują, że przymus jest nieuchronną konsekwencją prób realizacji wakcynologicznej wizji świata, według której każdy obywatel, dla dobra swojego i/lub dobra społeczeństwa, poddany zostanie wszelkim możliwym szczepieniom. Poruszana na fachowych konferencjach rezygnacja ze szczepień dzieci nie jest nowym zjawiskiem i nie zachodzi z przyczyn finansowych (wydatek na szczepienie). Nie jest również tworem wyimaginowanych „ruchów antyszczepionkowych”, lecz świadomym wyborem większości społeczeństwa. Czytelnicy portalu faktyoszczepieniach.wordpress.com wiedzą, że dobrowolna wyszczepialność była zawsze i nadal jest na niskim poziomie, co widać na wielu przykładach:

  • rezygnacja lub brak zainteresowania prawie wszystkich dorosłych Polaków ze szczepień zalecanych tej grupie wiekowej (np. szczepienia przeciwgrypowe,  przeciwko meningokokom, przeciwko półpaścowi), nawet u rodziców małych dzieci – zob. Nie całuję moich nieszczepionych rodziców,
  • niemal całkowity brak zainteresowania osób dorosłych szczepieniami przypominającymi (m.in. przeciwko krztuścowi, błonicy, tężcowi, druga dawka szczepienia przeciwko odrze, śwince, różyczce dla roczników szczepionych tylko jedną dawką),
  • wprowadzenie kar dla lekarzy niezachęcających swoich pacjentów do szczepień zalecanych do art. 51 pkt 3 ustawy o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych wśród ludzi.

Do jakich wniosków mogą prowadzić obserwacje akceptacji szczepień w odpowiednio szerokim kontekście, a nie w wąskiej soczewce rosnącej niechęci polskich rodziców do szczepienia swoich dzieci?

Bez przymusu obywatele nie korzystali, i nadal nie korzystają, z szeroko reklamowanych dobrodziejstw większości szczepionek (nigdy nie było problemu z akceptajcą szczepień przeciwko wirusowi polio). Nie decydują się na szczepienia dla własnych korzyści, a tym bardziej nie robią tego dla bezpieczeństwa całego społeczeństwa. Paweł Grzesiowski wie, że jest misjonarzem idei „wysokiej wyszczepialności za wszelką cenę” stworzonej przez epidemiologów, wakcynologów i przemysł farmaceutyczny i niepopieranej, a wręcz odrzucanej przez społeczeństwo. Dążenie do wysokiej wyszczepialności poprzez przymus jest ideą antyspołeczną. Nie ma społecznej zgody na zapobieganie coraz to większej ilości chorób kosztem eliminacji uniwersalnych standardów etyczno-medycznych, takich jak zgoda na zabieg medyczny albo indywidualny bilans korzyści i ryzyka danego zabiegu medycznego.

Dla uzasadnienia swoich pomysłów Paweł Grzesiowski nie ma innego wyjścia jak powoływanie się na bezwartościowy sondaż przeprowadzony przez Fundację Instytut Profilaktyki Zakażeń, której jest prezesem. W telefonicznym sondażu na pytanie „Czy uważa Pan(i) że darmowe szczepienia dzieci (m.in. przeciw tężcowi, gruźlicy, odrze) powinny być nadal obowiązkowe?”  uzyskano następujące odpowiedzi (kliknij na tabele, aby powiększyć):

Twórcy tego sondażu nie pretendują, mamy nadzieję, do uznania jej za wartościowe badanie socjologiczne. Niezależnie od tego, warto skomentować krótko komiczną tendencyjność pytania. Czy darmowe szczepienia powinny być obowiązkowe? Hm. Pomieszanie kwestii refundacji i obowiązkowości szczepień trąci tu groteską. Tym bardziej nieuzasadnione jest przywoływanie tych danych jako dowód społecznego poparcia do przymuszania rodziców do szczepień przez „bodźce dyscyplinujące” szkodzące nieszczepionym dzieciom. Powyższe odpowiedzi respondentów Paweł Grzesiowski ekstrapoluje na wszystkich Polaków i stwierdza, że „96 proc. społeczeństwa akceptuje szczepienia powszechne”. Zestawmy jednak wyniki tych telefonicznych deklaracji z wymienionymi na początku tego tekstu faktycznymi postawami polskich obywateli wobec szczepień.

Paweł Grzesiowski wie, że bez różnych form przymusu idea „wysokiej wyszczepialności” wśród dzieci jest bardzo zagrożona, a „wysoka wyszczepialność” wśród dorosłych jest niemożliwa do zrealizowania.